Pochodząca ze Słupska Ewa Sama znalazła swoją miłość i dom w Stanach Zjednoczonych, najpierw w Nowym Jorku, gdzie poznała swojego męża - lekarza, a później po kilku przeprowadzkach w Miami. Jest szczęśliwą żoną i mamą trzech synów. Zasłynęła jako uczestniczka programu Żony Miami, opowiadającego o Polkach, mieszkających w tym mieście.
Kiedy Ewa Sama dowiedziała się o wybuchu wojny w Ukrainie, jak większość ludzi czuła bezsilność. Jednak potrafiła ten stan przeobrazić w w ogromną moc. Zwłaszcza, gdy dowiedziała się, że w Ustce przebywają osierocone maluszki z Ukrainy.
Los sprawił, że na jej drodze (najpierw z pomocą komunikatorów internetowych) stanęła Ewa Kaczmarzyk, naczelna pielęgniarka słupskiego szpitala, która razem z mężem Maciejem Kaczmarzykiem, córkami i koleżanką z pracy Mileną Sawicką, osobiście zaangażowała się w niesienie pomocy dzieciom z ukraińskiej Bojarki.
- Jak się rozpoczęła wojna, dla nas wszystkich był to tragiczny moment. Siedzieliśmy bezsilni przed telewizorami - mówi Ewa Sama. - Gdy się dowiedziałam, że do Ustki przyjechały dzieci, które uciekły przed wojną, nie pozostało mi nic innego jak bezsilność przemienić w siłę pomocy. Dzieci są mi bliskie, a tym bardziej sieroty, które nie mają nikogo. Udało mi się skontaktować z panią Ewą i dzięki niej ta relacja i ta pomoc przybierały coraz lepszy efekt.
Ewa Sama i Ewa Kaczmarzyk spotkały się po raz pierwszy. Gości przywitał Piotr Mencfel, kierownik ośrodka Posejdon, w którym dzieci przebywają już pół roku. Opiekunki z Ukrainy dziękowały za dary płynące prosto z serca, a Ewa Kaczmarzyk wręczyła specjalne podziękowania od zarządu szpitala - prezesa Andrzeja Sapińskiego i wiceprezes Anetty Barna-Feszak dla Ewy i Michaela Sama za zorganizowanie „Polskiego pikniku” w Miami i przekazanie zebranych środków finansowych na rzecz dzieci z Ukrainy, przebywających w usteckim Posejdonie.
Ewa Sama zorganizowała dwie imprezy w klubie tenisowym w Miami na Florydzie, podczas których zebrała około 30 tysięcy dolarów. Były to „Piknik polski” i towarzyskie rozgrywki. Te akcje charytatywne sprawiły, że maluszkom, zwłaszcza tym wymagającym pomocy medycznej, można zapewnić szybką pomoc. Dzięki zaangażowaniu i finansowemu wsparciu możliwe jest m.in. leczenie dzieci, w które włączają się medycy z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku, zakup leków, transport na wizyty lekarskie, a także organizacja imprez i wycieczek dla maluchów.
W Posejdonie pani Ewa przytulała maluchy, które same do niej lgnęły, bawiła się z nimi, dopytywała o ich pobyt w Ustce. Zauważyła też, że dzieciaczki są w bardzo dobrej kondycji, zadbane, najedzone, nie brakuje im spacerów na świeżym powietrzu. Są pod dobrą opieką.
Opiekunki ukraińskie przygotowały poczęstunek, którym ugoszczono darczyńców. Był prawdziwy barszcz ukraiński i pielmieni oraz desery. A córka jednej z opiekunek specjalnie dla pani Ewy zagrała na pianinie i zaśpiewała.
Jak zapowiedziała Ewa Sama, za oceanem rusza też zbiórka, której celem będzie wsparcie polskich dzieci.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?