Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ato Plodzicki-Faoagali, czyli samoański wojownik, którego serce bije też dla Polski

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Ato Plodzicki-Faoagali
Ato Plodzicki-Faoagali Pawel Relikowski / Polska Press
Nosi na piersi Orła Białego. Kocha polską kuchnię, zwłaszcza gołąbki. Ato Plodzicki-Faoagali z dumą opowiada o tym, że jest w połowie Polakiem. Na igrzyskach olimpijskich w Tokio reprezentował jednak leżące praktycznie na drugim końcu świata Samoa.

Ryogoku Kokugikan, słynna arena walk sumo, w której odbywał się bokserski turniej igrzysk w Tokio. Polskę reprezentowali tu jeden zawodnik i trzy zawodniczki (łącznie udało im się wygrać jedną walkę). Polaków do ringu weszło jednak... czterech i pół.

Analizując listę startową kategorii do 91 kg, polscy kibice mogli zwrócić uwagę na pozycję „Ato Plodzicki-Faoagali”. Widniała przy nim co prawda flaga Samoa, lecz swojsko brzmiące nazwisko nie jest przypadkowe.

ZOBACZ TEŻ:

- Moja mama, Monika Agnieszka Płodzicka, wyjechała z Polski z rodzicami w wieku sześciu czy siedmiu lat. Ostatecznie trafili do Australii, gdzie dziadek pracował fizycznie, a babcia zajmowała się domem. Podobnie wyglądała historia mojego taty, który wyemigrował z Samoa, najpierw do Nowej Zelandii, a następnie Australii. Rodzice poznali się tam, gdy mieli po ok. 18 lat. Kilka lat później urodziłem się ja - uśmiecha się Ato.

22-latek to złoty medalista Igrzysk Pacyfiku z 2019 r. i srebrny Igrzysk Wspólnoty Narodów z 2018. Na igrzyska olimpijskie dostał się bocznymi drzwiami. Nie udało mu się uzyskać kwalifikacji w Jordanie, drugą szansę miał dostać w Paryżu, lecz turniej odwołano. Mimo wszystko nie tracił nadziei. Gdy w marcu dostał potwierdzenie z MKOl, że poleci do Japonii dzięki wysokiemu miejscu w rankingach, spełniło się jego największe marzenie.

Podobnie jak Polacy w Tokio nie zrobił jednak furory. Już w pierwszej walce trafił na wicemistrza Europy Władisława Smiaglikowa (znanego też jako Uladzislau Smiahlikau). Walczył ambitnie, wygrał z Białorusinem pierwszą rundę, drugą również, ale tylko w oczach jednego z sędziów. Trzecia należała już do 28-latka, który pokonał go niejednogłośną decyzją 4:1.

- Przegrałem, takie życie. Nie jestem rozczarowany swoją postawą. Rywal był bardzo mocny. W drugiej rundzie odczułem jego ciosy [później okazało się, że pękł mu bębenek w uchu - red.] i miałem problemy z równowagą. Nie mogłem zrobić nic więcej. Decydująca była jego aktywność w trzeciej rundzie. Przeanalizuję tę walkę, poprawię niedostatki. Nie czuję się jeszcze w tej kategorii wagowej komfortowo. Przeskok jest naprawdę duży. Do igrzysk nawet nie zbijałem wagi. W tym momencie ważę ok. 87 kg - przyznał nam tuż po walce Plodzicki-Faoagali, który jeszcze do niedawna startował w limicie 81 kg. Zbijanie wagi kosztowało go jednak wiele zdrowia i w zeszłym roku zdecydował się na przejście wyżej.

- Będę wspominał te igrzyska bardzo miło. Nauczyłem się wielu rzeczy, to było fantastyczne doświadczenie. Szkoda, że nie udało się zajść dalej. Ale jestem jeszcze młody, na następnych igrzyskach będę miał 25 lat. Chcę w Paryżu spróbować jeszcze raz. W międzyczasie nabiorę siły i masy. Muszę się przyzwyczaić do większej wagi, a także lepiej pracować na nogach. Zdobycie medalu dla Samoa jest moim wielkim marzeniem - podkreśla pięściarz, który do 2024 r. chce stoczyć kilka profesjonalnych walk (w turnieju olimpijskim mogą startować również zawodnicy z doświadczeniem na zawodowych ringach).

Mieszanka krwi polskiej i samoańskiej, narodu słynącego z wojowników, musiała być wybuchowa. Zwłaszcza że waleczni byli też przodkowie 22-latka. Jeden dziadek boksował, gdy służył w polskim wojsku. Pradziadek walczył w II wojnie światowej, został pojmany i przeżył obóz jeniecki. Drugi z dziadków był profesjonalnym samoańskim pięściarzem. Z boksem od lat związany jest też Steven Faoagali, ojciec i trener Ato.

ZOBACZ TEŻ:

Dzięki nim zakochał się w szermierce na pięści. Zaczął jako pięciolatek, później jak większość rówieśników grał w rugby, a na poważnie trenuje boks od 2013 r. Miał na kim się wzorować. Z Samoa pochodzą m.in. postrach ringów z lat 90. i początku XX w. David Tua, legendarny kickbokser i zawodnik MMA Mark Hunt, a z młodszego pokolenia Joseph Parker, były mistrz WBO wagi ciężkiej, którego rodzice są Samoańczykami.

- Tua to mój idol. Zawsze się na nim wzorowałem. Kilka razy miałem okazję go spotkać. Jego wskazówki były bardzo pomocne - podkreśla Ato, któremu obcy nie jest też polski boks.

- Wiele słyszałem o Andrzeju Gołocie. Tata zawsze powtarzał, żebym nie zachowywał się jak on - śmieje się. - To był bardzo dobry bokser, ale czasem zupełnie tracił głowę w ringu - dodaje.

Gołota w zdecydowanej większości walk eksponował polskie barwy narodowe na spodenkach czy szlafroku przed wejściem do ringu. Nawet jeśli Plodzicki-Faoagali zdecyduje się na ubieranie innych kolorów niż biel i czerwień, zawsze będzie wyróżniał go charakterystyczny tatuaż.

- Czułem, że nie pokazuję wystarczająco swojej polskości. Walczę dla Samoa, ale chcę, by wszyscy wiedzieli, że jestem w połowie Polakiem. Nie zapominam o swoich korzeniach. Dlatego wytatuowałem sobie na piersi Orła Białego - tłumaczy młody pięściarz.

Ato zapewnia też, że gdyby to zależało tylko od niego, chciałby walczyć pod dwiema flagami: samoańską i polską.

- Tradycje w naszej rodzinie mocno się wymieszały. Rodzice nauczyli mnie, jak być Samoańczykiem, ale też Polakiem. To nietypowe połączenie, lecz bardzo fajnie jest kultywować tradycje obu narodów. Polska kultura bardzo mi się podoba, chciałbym poznać ją lepiej i dowiedzieć się trochę więcej o korzeniach moich przodków. Wiele rzeczy usłyszałem od nich. Na przykład dziadek często opowiadał o wojnie. Poza nią jedynym tematem, który go interesuje, jest polska polityka - mówi ze śmiechem Plodzicki-Faoagali, który jest wielkim smakoszem naszej kuchni.

- Uwielbiam polskie potrawy. Jaka jest moja ulubiona? Gołąbki. Moja babcia robi najlepsze na świecie! - zapewnia.

- Święta Wielkanocne czy Bożego Narodzenia zawsze obchodziliśmy tradycyjnie, z polską częścią rodziny. Na przykład w Wigilię na kolację nie było mięsa, tylko ryby. Następnego dnia szliśmy do rodziny z samoańskiej strony, gdzie jedzenie było zupełnie inne - wspomina.

Ato rozmawia z nami po angielsku, o polskich członkach rodziny: mamie, babci i dziadku („dziadziu”) mówi jednak w naszym języku. Przyznaje, że zna tylko podstawowe zwroty, takie jak „dzień dobry”, „do widzenia”, „dobrze”, „dobranoc” czy „dziękuję”. Chętnie jednak przyleci do kraju i nieco podszlifuje swoje umiejętności językowe.

- Jeszcze nigdy nie byłem w Polsce, ale bardzo chciałbym ją odwiedzić. Żyje tam jeszcze moja prababcia, ma już chyba ponad 90 lat. Część rodziny mieszka w Warszawie, drugiej miejscowości niestety nie pamiętam, nazwa jest strasznie długa. Ale zaraz się dowiem - mówi nam Ato, a później pokazuje wiadomość z nazwą „Biskupiec pod Olsztynem”.

ZOBACZ TEŻ:

Dzięki występowi w Tokio Plodzicki-Faoagali został dostrzeżony przez polskie media i zaistniał w świadomości kibiców. Na igrzyskach w Paryżu, gdzie chce powalczyć o medal, trzymać za niego kciuki będzie pewnie wielu fanów znad Wisły.

- Wiem, że moje starty obserwuje grupa Polaków w Australii oraz kilku mieszkających w Samoa. Chciałbym podziękować wszystkim swoim kibicom. Jestem bardzo wdzięczny za wsparcie zarówno Polaków, jak też Samoańczyków - zaznacza samoański wojownik, którego serce bije też dla Polski.

Trwa głosowanie...

Kto jest obecnie najlepszym pięściarzem wagi ciężkiej?

ZOBACZ TEŻ:

ZOBACZ TEŻ:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto