On – bezdomny. Ona – właścicielka domu, do którego on się włamuje, by przeczekać zimę. Spotkanie tych dwojga najpierw wydaje się być epizodem, potem kpiną losu, by w rezultacie okazać się szansą dla obojga. Na co? Aby poznać odpowiedź na to pytanie, trzeba dać się porwać opowieści, którą serwuje Tomasz Betcher. I nie szufladkować jej z góry jako ckliwego romansu, bo takiego tutaj nie dostaniemy. Autor istotę fabuły „Tam gdzie jesteś” przenosi bowiem w całkiem inne miejsce i na całkiem inny emocjonalny poziom, niż ten, który niosą porywy serca. I to jest ogromny walor tej historii.
Narracja jest dynamiczna, ale Tomasz Betcher nie szarżuje z prędkością. Wszystko jest dawkowane z rozwagą. Oto do Adama – głównego bohatera los zdaje się wreszcie uśmiechać. Stawia mu bowiem na drodze Annę, która nie chce pozostać obojętna na bezdomność mężczyzny. Jej intuicja podpowiada jej bowiem, że na życiowe manowce trafił z ważnych powodów. Zanim przyjdzie jej poznać prawdę (czytelnikowi także), musi zmierzyć się z całym tabunem zdarzeń, które zdezorganizują jej dotychczasowe życie. Muszę przyznać, że autor świetnie wyważył moc poszczególnych wątków, dzięki czemu ich proporcje są w moim odczuciu wzorowe. A motyw bezdomności nie jest potraktowany po macoszemu.
Autor dowodzi, że człowiek człowiekowi może być ostatnią deską ratunku, także tego emocjonalnego. Jest to gest, na który warto się odważyć, by się przekonać, że dobro wraca i to w najmniej spodziewanej postaci. A miłość? No cóż – ona może być za to miłym skutkiem ubocznym.
Tomaszowi Betcherowi należą się gratulacje za opowieść, od której wszystko w środku pulsuje. I za emocje, które wprawiają w drganie serce i myśli. „Tam gdzie jesteś” to po prostu książka z klasą.
Tomasz Betcher, „Tam gdzie jesteś”, W.A.B. 2019
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?