Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Andrzej Jaworski: Mamy prawo zamknąć swoje granice w obronie naszych obywateli przed imigrantami!

Kamil Kusier
Kamil Kusier
Andrzej Jaworski: Mamy prawo zamknąć swoje granice w obronie naszych obywateli przed imigrantami!
Andrzej Jaworski: Mamy prawo zamknąć swoje granice w obronie naszych obywateli przed imigrantami! Jakub Steinborn
Zmiany patrona ronda we Wrzeszczu domagają się politycy Prawa i Sprawiedliwości. Alicja Krasula, Kazimierz Koralewski, Hubert Grzegorczyk i Andrzej Jaworski proponują, by Güntera Grassa zastąpić Erwiną Barzychowską, 10-letnią ofiarą niemieckiej napaści na Polskę. O niemieckości Gdańska, o tym, czy miasto powinno szczególną pamięcią obdarzać Wolne Miasto Gdańsk i o tym, jak lepiej pokazać historię polskich bohaterów w Gdańsku rozmawiamy z Andrzejem Jaworskim, przewodniczącym rady Instytutu „Pamięć i Tożsamość” oraz kandydatem PiS w wyborach parlamentarnych do Sejmu RP.

Jak postrzegać postać Güntera Grassa w Gdańsku?

- W Gdańsku panuje swoista grassomania. To nie tylko moja opinia, bo wiele osób prywatnie przyznaje mi w tym rację. Wśród nich są też gdańscy urzędnicy, ale publicznie milczą, bojąc się narazić władzom Gdańska. A teraz konkrety. Günter Grass jest honorowym obywatelem Gdańska od 1993 roku. Tu otrzymał tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Gdańskiego, a na placu Wybickiego w gdańskim Wrzeszczu odsłonięto pomnik-ławeczkę. Przysiadł na niej Oskar Matzerath, główny bohater powieści "Blaszany bębenek". Ponad dekadę później dołączył do niego jego zmarły twórca. A wcześniej Günter Grass odsłonił w Gdańsku rzeźbę "Turbot pochwycony", której jest autorem. Zainstalowano ją na przedprożu, mieszczącej się przy ulicy Szerokiej, w historycznym centrum miasta, Gdańskiej Galerii Güntera Grassa. Mało? W 2016 roku rondu we Wrzeszczu nadano jego imię. Doliczmy różnego rodzaju wystawy, odczyty i konferencje. Na to nakłada się fakt działalności Güntera Grassa w Waffen SS, który jest niezrozumiale bagatelizowany. Trudno nie zauważyć, że o brutalnych mordach tej zbrodniczej formacji na dziesiątkach tysięcy Polakach na Pomorzu mówi się tylko z konieczności. I przy okazji historycznych rocznic.

Pan wraz z Prawem i Sprawiedliwością rozpoczęliście działania, dzięki którym zmienić się ma patron ronda w Gdańsku Wrzeszczu. Dlaczego?

- Bo najwyższy czas zakończyć to szaleństwo. Nie zapominajmy, że z jednej strony patron tego ronda dostał literacką Nagrodę Nobla, ale z drugiej strony wiele autorytetów podnosiło argumenty, że otrzymał ją za swoje lewicowo-liberalne poglądy polityczne. Przypomnijmy, że kiedyś proponował zamienić kościół na meczet w geście tolerancji wobec wyznających islam współobywateli. Przy tym mamy polskich bohaterów i polskie ofiary niemieckich zbrodni, o których na gdańskich salonach „nie wypada” mówić. Takim tematem jest chociażby sprawa Erwinki Barzychowskiej, niespełna dziesięcioletniej dziewczynki podpalonej przez Niemców, która umierała bez leczenia w okropnych katuszach. Ona nie doczekała się pomnika. O niej nie uczy się w gdańskich szkołach. Dlatego postanowiliśmy w końcu to zmienić.

Gdańsk ma pecha do patronów? Krytycy prezydent Aleksandry Dulkiewicz zarzucają jej urzędowi m.in. promowanie niemieckości Gdańska.

- Rzeczywiście ta proniemieckość jest widoczna i nie dotyczy to tylko Güntera Grassa. Nadawanie imion gdańskim tramwajom to też wpadka władz Gdańska. Od 2011 do 2017 roku patronem tramwaju był niemiecki biochemik, także laureat Nagrody Nobla Adolf Butenandt. Ale to media, nie urzędnicy, przypomniały jego nazistowską przeszłość. Adolf Butenandt zmarł w 1995 roku. Niedługo po jego śmierci media informowały, że naukowiec był zwolennikiem nazizmu, a w 1933 roku podpisał deklarację wierności niemieckich profesorów Adolfowi Hitlerowi. Od 1936 roku należał do NSDAP. To należy wiedzieć. Później media informowały też, że noblista mógł brać udział w doświadczeniach prowadzonych przez Josefa Mengele na więźniach w Auschwitz. Kolejny problem to kultywowanie tradycji Wolnego Miasta Gdańska. I tutaj znowu mamy malowanie w barwach WMG gdańskich tramwajów, znowu mamy rondo i wiele innych niezrozumiałych decyzji.

Zatrzymajmy się na chwilę. „Niemieckość Gdańska”. Można w ogóle mówić o takim zjawisku?

- Niestety można i to nawet w aspektach własnościowych, jak na przykład sprzedaż Gdańskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej niemieckiej spółce z Lipska. Redaktor Marek Formela powiedział wprost - Gdańsk podarował z własnego majątku kilkaset milionów złotych mieszkańcom Lipska. Ówczesny prezydent Gdańska przekonywał, że sprzedaż GPEC ma wymiar cywilizacyjny. Przedstawiał tę prywatyzację jako dar losu. Podobną narrację obecnie stosuje w innych aspektach gospodarczych Donald Tusk.

A tereny dawnego stadionu Gedanii Gdańsk? To też przykład heroizmu Polaków i patriotycznych postaw, godnych naśladowania. Trudno nie zauważyć, że dziś te tereny to „problem”. Nie brakuje głosów, że miasto nie chce pamiętać historii ponad 100-letniego klubu. Faktycznie nie chce, czy - z racji sprzedaży gruntu - nie musi pamiętać o historii?

- Te tereny muszą być przywrócone na cele sportowe i tam właśnie musi powstać muzeum Gedanii Gdańsk. To jest jedna z moich obietnic wyborczych i ogromne wyzwanie, bo w tej sprawie dużo zależy od samych władz Gdańska. Ale będę ten temat pilotował, podobnie jak sprawę terenów gdańskiego Stoczniowca. Naszymi miastami nie mogą rządzić deweloperzy. W Gdańsku terenów na rozwój mieszkalnictwa jest wiele i to właśnie tam mogą powstawać osiedla mieszkaniowe. Miejsca pamięci i kultu zostawmy tym, którzy przed laty pokazywali innym, czym dla nich jest biało-czerwona, czym dla nich jest Polska. Przy tym często ryzykując życiem, które za polskość oddawali.

Wiceprezydent Gdańska Monika Chabior podczas sesji Rady Miasta powiedziała: "brak zrozumienia między naszymi narodami doprowadził do ogromnej tragedii w przeszłości". Przed nią, w 2019 roku, Piotr Grzelak powiedział "co było na początku? Na początku było słowo, złe słowo. Słowo jednego przeciwko drugiemu. I to złe słowo było Polaka przeciwko innemu narodowi, Niemca przeciwko innemu narodowi. Europa została tym złym słowem podzielona". W Gdańsku takie sformułowania muszą szokować.

- Widać, niektórzy politycy związani z PO za bardzo wzięli sobie do serca słowa swojego politycznego guru Donalda Tuska, że Polska to nienormalność. Na szczęście część szybko zreflektowała się. Innych, na co mocno liczę, do opamiętania doprowadzą wyborcy. W polityce historycznej jest tylko jedna prawda. To Niemcy napadły na Polskę. To Niemcy bestialsko wymordowali miliony Polaków, zniszczyli nasz kraj i do tej pory nie zapłacili za swoje winy. Każdy, kto to podważa, w moim przekonaniu jest zdrajcą.

Prezydent Lech Kaczyński 1 września 2009 roku mówił "to nie Polska powinna odrabiać lekcję pokory. Nie ma do tego żadnego powodu, powody mają inni. Powody mają ci, którzy do tej wojny doprowadzili i ją ułatwili". Czy to nie Gdańsk powinien być przykładem tego, jak uczyć prawdy historycznej? Pokolenie pamiętające II wojnę światową dotyka coraz mocniej czas. A on przecież ma leczyć ramy. Czy taka edukacja jest konieczna?

- Tak powinno być i mam nadzieję że będzie. Muzeum II Wojny Światowej pełni taką rolę, podobnie jak gdański oddział Instytutu Pamięci Narodowej. A miasto Gdańsk? Gdańsk niestety jeszcze nie. Władze Gdańska boją się w należyty sposób uczcić także wielkich Polaków takich jak Anna Walentynowicz, czy prezydent Lech Kaczyński. To także musimy zmienić. Pamiętajmy, że Gdańsk i Pomorze są jednym z najpopularniejszych kierunków turystycznych wśród Niemców. To dobrze dla lokalnego biznesu. Ale na całym świecie turystykę łączy się z edukacją. Nie nachalną i toporną. Subtelną, ale skuteczną.

Kiedy spaceruję po Gdańsku, czasami przysłuchuję się temu, co mówią przewodnicy. I niestety czasami interweniuję kiedy słyszę gloryfikację Wolnego Miasta Gdańska, czy wręcz niemieckości miasta. Interweniuję nawet nie delikatnie, lecz stanowczo. Z drugiej strony odnotujmy, że wielu starszych Niemców mówi wprost, że wstydzi się za wojnę i to, co złego działo się wówczas za sprawą przedstawicieli tego narodu. Młodzież niemiecka jednak często tego nie rozumie. Pojednanie polsko–niemieckie jest koniecznością, jednak musi się odbywać w prawdzie i to we wszystkich aspektach. Najpierw są przeprosiny, potem jest naprawa krzywd. Przeprosiny były, czas naprawić krzywdy. To jest konieczne!

Nie może to się jednak odbywać kosztem Polski...

- To także mówię spotykanym Niemcom. Skoro wasza kanclerz przyjęła dobrowolnie imigrantów, to musicie sami teraz rozwiązać problem, bo to wasz problem. Polacy nie mogą i nie będą za to płacić. Pamiętajmy także o tym, że jak Polska wstąpiła do Unii Europejskiej, to Niemcy i Austria na 7 lat zamknęły swoje miejsca pracy przed Polakami, w ekonomicznej obronie swoich obywateli. My także mamy prawo zamknąć swoje granice w obronie swoich obywateli przed imigrantami, których chcą nam narzucić m.in. Niemcy.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

Dziennik Bałtycki TV

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na ustka.naszemiasto.pl Nasze Miasto