Doktor Henryk Klimczuk był laryngologiem, balneologiem II stopnia, doktorem nauk medycznych, autorem prac w dziedzinie lecznictwa uzdrowiskowego.
Do Przedsiębiorstwa Państwowego "Uzdrowisko Ustka" trafił w 1981 roku i zajął stanowisko zastępcy dyrektora do spraw lecznictwa (dyrektorem był wówczas nieżyjący już Władysław Rosiak) oraz Naczelnego Lekarza Uzdrowiska. Obie te funkcje doktor Henryk Klimczuk objął po odchodzącym doktorze Edwardzie Pokornym.
- Wcześniej doktor Henryk Klimczuk pracował jako lekarz zakładowy w "Korabiu". Ustka była już wtedy samodzielnym uzdrowiskiem. Prawa te uzyskała w 1978 roku po czteroletnim funkcjonowaniu jako oddział "Uzdrowiska Połczyn-Zdrój" – wspomina doktor Edward Pokorny. - Wówczas zarządzaliśmy trzema obiektami sanatoryjnymi: "Pomorzem", "Azotami" i "Radością". Za kadencji doktora Henryka Klimczuka Ustka uzyskała status uzdrowiska, a w nadanym statucie zostały określone jego granice i strefy.
Doktor Edward Pokorny dodaje, że w tamtych czasach Naczelny Lekarz Uzdrowiska miał ogromny wpływ na wszystkie przedsięwzięcia w mieście. To od niego zależały wszelkie posunięcia związane z ingerencją w środowisko i klimat. Z czasem baza sanatoriów powiększyła się o "Perłę" i "Promyk". Nadmorski klimat i oferta zakładu przyrodoleczniczego przyciągały do kurortu tysiące gości. Po przejściu "Uzdrowiska Ustka" w ręce prywatne doktor Henryk Klimczuk nie rozstał się z kuracjuszami. Jeszcze w ubiegłym roku pracował w "Perle".
- Był dobrym, spokojnym, miłym kolegą – mówi doktor Edward Pokorny. - A przede wszystkim człowiekiem życzliwym innym ludziom.
- Zapamiętałam doktora jako dobrego i ciepłego człowieka - wspomina Elżbieta Lisiak, dyrektor, a po komercjalizacji prezes zarządu spółki "Uzdrowisko Ustka". - Nigdy nikomu nie odmówił pomocy. W ciężkich czasach, gdy brakowało lekarzy, na piechotę biegał między odległymi sanatoriami, żeby wszystko ogarnąć i pozałatwiać. Kiedy trzeba było gasić "pożar" medyczny, zawsze był na miejscu. Był też ordynatorem w "Perle" i "Radości". Zawsze dbał o siebie. Chociaż miał samochód, wolał chodzić. Nawet nie chciał, by go podwozić. To smutna wiadomość, że doktora nie ma już wśród nas.
Wraz z odejściem doktora Henryka Klimczuka zamyka się kolejny rozdział w księdze Ustki.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?