MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Pożegnanie Romany Sobik, znanej usteckiej księgarki

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Romana Sobik, księgarka, której Ustka nie zapomni
Romana Sobik, księgarka, której Ustka nie zapomni Archiwum rodzinne
W poniedziałek na cmentarzu w Ustce pożegnamy Romanę Sobik, znaną księgarkę, która miłość do literatury zaszczepiła wielu pokoleniom ustczan, a dla wielu mieszkańców stała się ikoną usteckiego księgarstwa.

Kto raz przekroczył próg księgarni, ten nigdy później nie przeszedł obok. Nawet jeśli nie kupił książki, zaszedł na pogawędkę. Wystawa kusiła nowościami, wnętrze pachniało świeżo zadrukowanym papierem i aromatyczną kawą. Od zakupów u pani Romany do dzisiaj uginają się półki niejednej biblioteczki domowej w Ustce. A wielu jest takich, którzy fakt polowania na bestsellery uznają za ważny fragment swojego życiorysu. Dla setek mieszkańców Ustki ta księgarnia istniała od zawsze. Niestety, przyszedł czas, by pożegnać jej założycielkę...

Od pierwszego wejrzenia

Romana Sobik, z domu Wiączek, urodziła się 12 lutego 1938 roku w Łodzi, skąd pochodzili jej rodzice - Roman Wiączek i Cecylia, z domu Nowak. Ojciec pani Romany przed drugą wojną światową był oficerem Wojska Polskiego. Brał udział w kampanii wrześniowej w 1939, a po kapitulacji jako jeniec trafił do niewoli niemieckiej, z której w 1941 udało mu się zbiec. Został jednak aresztowany i trafił do niemieckiego obozu pracy w Nowogrodzie Bobrzańskim, z którego wrócił dopiero w 1945 roku. Po wojnie pracował jako wojskowy kwatermistrz w Łodzi, a następnie w drukarni wojskowej w Warszawie na stanowisku dyrektora. Cecylia Wiączek pracowała zawodowo oraz zajmowała się domem i dziećmi.

Po wojnie rodzice pani Romany przeprowadzili się do stolicy. Młoda warszawianka mieszkała tam do czasu wyjścia za mąż za Dagoberta Sobika, którego rodzinę także naznaczyły tragiczne wydarzenia z czasów wojny.

Rodzice pana Dagoberta: Nikodem Sobik i Małgorzata, z domu Elsner, pochodzili z Rybnika oraz z miejscowości Rowień koło Żor. Nikodem miał własne Przedsiębiorstwo Przewozowo-Transportowe w Rybniku. Brał udział w Powstaniach Śląskich razem z Korfantym. Został zamordowany w czasie II wojny światowej w Starobielsku-Katyniu. Małgorzata zajmowała się domem oraz wychowywaniem dwojga dzieci: córki Mirosławy i syna Dagoberta.

- Tatę Mamusia poznała, będąc z babcią na wczasach w Międzyzdrojach. Jak głosi fama rodzinna, tatuś, gdy tylko Ją ujrzał, powiedział kolegom: "Ona będzie moją żoną". Był już wówczas oficerem Marynarki Wojennej – wspomina Ilona Sobik, córka pani Romany. - I tak się stało. Pobrali się 9 czerwca 1955 roku. Najpierw mieszkali w Gdyni, a później tatę przenieśli do ówczesnego Centrum Szkolenia Specjalistów Marynarki Wojennej w Ustce, wówczas o nazwie Ośrodek Szkolenia Specjalistów Morskich. Tata służył jako żołnierz zawodowy w Marynarce Wojennej w stopniu komandora porucznika. Mama pracowała w Wojskowej Księgarni w Ustce. Mieszkaliśmy przez 18 lat na terenie koszar, a później przeprowadziliśmy się do Ustki. Rodzice mieli dwie córki: mnie i Marzenkę, która zmarła w 1973 roku.

Na werandzie i w pokoiku

Pani Romana zajmowała się domem i pracowała.
- Pierwsza Jej praca była w sklepie z materiałami piśmiennymi, ale szybko odnalazła się wspaniale w książkach. Kochała je bardzo, mogła godzinami opowiadać o literaturze. Zdarzało się, że była zapraszana do wojskowego przedszkola, aby dzieciom poopowiadać bajki – sięga pamięcią do wspomnień rodzinnych Ilona Sobik. - Prowadziła Księgarnię Wojskową – najpierw w Gdyni na Skwerze Kościuszki przy ORP "Burza", a później już w Ustce.

Ustczanie pamiętają księgarnię przy ulicy Marynarki Polskiej, w pobliżu skrzyżowania z ulicą Grunwaldzką. Jednak księgarka wielokrotnie przenosiła swoje zbiory. A z czasem też, gdy o czytelników było coraz trudniej, asortyment się powiększał.

– Najpierw funkcjonowała Księgarnia Wojskowa, a później, gdy w kraju następowały przemiany polityczno-społeczne, rodzice wykupili zawartość sklepu i stworzyli księgarnię o nazwie „Roma” - wspomina pani Ilona. - Sklepy mieściły się w kilku punktach Ustki: naprzeciwko Banku Spółdzielczego, gdzie rodzice wynajmowali pokój, księgarnia mieściła się też w połowie ulicy Marynarki Polskiej na werandzie, której dziś już nie ma, obok sklepu papierniczego. Kolejne miejsce, to właśnie róg Marynarki Polskiej i Grunwaldzkiej obok stacji paliw, a następnie stoisko w sklepie pod restauracją "Almara". Ostatnim miejscem księgarni był nasz dom. Rodzice przystosowali pokój na użytek sklepu i tak, bodajże do roku 2000, księgarnia, zarówno tu, jak i w poprzednich miejscach, stała się takim małym punktem spotkań towarzyskich. Była jeszcze filia księgarni „Roma" w koszarach na terenie CSSMW.

Spod lady, na zapisy, w kolejkach

Pani Ilona sięga pamięcią do wydarzenia, od którego na dobre zaczęła się życiowa przygoda z książkami państwa Sobików.
- Historia z książkami rozpoczęła się od akcji, o ile dobrze pamiętam jej nazwę „Kup książkę swojemu synowi - marynarzowi” - w wojsku w CSSMW. Wówczas całe rodziny kupowały książki i zestawy książkowe swoim synom przebywającym w wojsku. Gdy paczki przychodziły, to cały pokój był nimi zawalony i trzeba było wszystko rozkładać i kompletować zestawy. Pomagaliśmy przy tym wszyscy, całą rodzinką. Zresztą w sklepach też pracowała nie tylko Mamusia, ale i pomagał Tatuś i ja – opowiada pani Ilona. - Mama organizowała też liczne kiermasze książkowe na terenie wojska, ale nie tylko.

Dawniej książki często kupowało się „spod lady". Nie były tak łatwo dostępne jak teraz. W piątek lub sobotę tuż przed zamknięciem księgarni Mama wystawiała nowe egzemplarze na wystawie, aby przez niedzielę miłośnicy literatury mogli zobaczyć, po co warto stanąć w kolejce w poniedziałek. Pamiętam, jak ludzie zapisywali się, by móc kupić talony na przykład na "Encyklopedię", czy "Słownik Języka Polskiego". „Trylogia” Henryka Sienkiewicza, książki przygodowe, historyczne, kryminały, romansidła… wszystko to „schodziło" jak przysłowiowe ciepłe bułeczki.

Pamiętam, jak kiedyś przyszła do księgarni jedna z pań ekspedientek, która miała ze sobą w kosmetyczce cały dzienny utarg. Położyła ją na ladzie i zaczęła przeglądać książki. Zagadała się z Mamą, kupiła i wyszła, zostawiając kosmetyczkę. Mamusia dopiero po jakimś czasie ją zobaczyła. Cud, że nikt nie zwrócił na nią uwagi, ani nie zabrał, a ludzi było sporo. Mama wzięła ją i schowała, nie wiedziała czyje jest znalezisko. Tuż przed zamknięciem sklepu przybiegła spłakana pani i pyta, czy nie zostawiła utargu tutaj. Radość była niesamowita, gdy się okazało, że spokojnie pieniążki czekały na właściciela, a czekoladka, którą Mama dostała była naprawdę pyszna. Mamusia zaszczepiła w nas miłość do czytania książek. Połykaliśmy je dosłownie. To była przygoda, jakiej dzisiejsze dzieci, młodzież i dorośli najczęściej nie znają.

Do wspomnień o Mamie pani Ilona dołącza też wspomnienie najmłodszego pokolenia.
- Bardzo pięknie i czule wspomina Prababcię Marzenka. Według niej Babcia najpyszniej gotowała, wiedziała o niej wszystko. Znała najdrobniejsze tajemnice. Nawet rodzice Marzenki nie znali tego, co znała Babcia - powierniczka serca Marzenki. Nie było ważne, że czasem Marzenka coś spsociła – Babcia zawsze była z niej dumna. To Ona nauczyła ją czytać, pisać, tabliczki mnożenia.
Zresztą Babcia wychowała też swojego ukochanego wnuka – Bartosza, tatę Marzenki, dla którego była najważniejszą Osobą na świecie. Pamiętam, jak kiedyś Bartek pojechał z Babcią do hurtowni zapłacić fakturę za towar. Było modne wówczas CB Radio, namówił Babcię, żeby mu kupiła… i kupiła, faktury nie zapłaciła, ale radio wnusiowi kupiła... Oj, jaka byłam wtedy zła! Fakturę zapłaciłyśmy w późniejszym terminie, a Bartuś cieszył się z kontaktu z całym światem – wspomina pani Ilona.

Życiowa misja

- Dla mojej Babci księgarnia była całym życiem. Kochała swoją pracę i wkładała w nią całe serce. Setki razy towarzyszyłem Babci w wyprawach do hurtowni książek – na przykład do Gdańska czy Koszalina – opowiada Bartosz Sobik, wnuk pani Romany. - Babcia zawsze starała się, aby w swym asortymencie mieć książkowe nowości i światowe bestsellery. Do tej pory pamiętam kultową trylogię znanego pisarza Roberta Ludluma o agencie Jasonie Bourne. Dla mojej Babci oraz Dziadka nie było wyzwań niemożliwych, aby tylko zadowolić swoich licznych, stałych klientów. Pamiętam taką sytuację: jadąc do hurtowni mieszczącej się w Poznaniu, po drodze mieli wypadek swoim polonezem. Dachowali wówczas, ale nawet to ich nie powstrzymało, by rozbitym autem dokończyć „misję ” i dostarczyć nowe pozycje książkowe do księgarni. Jestem pewny, że dzięki mojej Babci nie było takiej drugiej księgarni na świecie. Tu zawsze można było przyjść, dowiedzieć się mnóstwa ciekawostek, nie tylko o samej książce, ale i o pisarzu. Babcia była kopalnią wiedzy i chyba między innymi dlatego ludzie tak chętnie kupowali książki. Wiem, że potrafiła zaszczepić miłość do czytania i pokochania książek. Babcia była dla mnie wszystkim, najważniejszą w życiu Osobą. Już teraz bardzo mi Jej brakuje.

Pożegnanie

- Księgarnia dla nas, jako rodziny i dla wielu, wielu ludzi była takim azylem kultury - pani Ilonie pozostały wspomnienia i rodzinne fotografie. - Niestety… nie ma już wśród nas miłośniczki książek. Osoby, która u wielu zaszczepiła miłość do literatury.

Romana Sobik zmarła 23 lutego w wieku 83 lat. Uroczystości pogrzebowe odbędą się w poniedziałek 8 marca. O godzinie 8 zostanie odprawiona msza święta w kościele p.w. NMP Gwiazdy Morza. Romanę Sobik pożegnamy o godzinie 11 na cmentarzu w Ustce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na ustka.naszemiasto.pl Nasze Miasto